(Ten tekst ma prawie 150 lat…)
Kobiecym pierwiastkiem w naturze jest subtelność. Męskim – tworząca siła.
Kobieta widzi jaśniej. Mężczyzna zręczniej urzeczywistnia widzenia! Oko duchowe kobiety widzi zawsze dalej niż mężczyzny – lecz mężczyzna jest zawsze zdolniejszym do urzeczywistnienia tego, co mu wskazuje kobieca dusza.
I dla specjalnych zdolności jakiegoś określonego mężczyzny – istnieje tylko jeden określony ostry wzrok kobiety, która poznaje, jak i gdzie te zdolności mogą się najlepiej rozwinąć.
Kobieta i mężczyzna w prawdziwym małżeństwie są jako oko i ręka. Duch kobiety jest konieczną, nieodzowną częścią męskiego ducha.
Na innych równinach bytu, gdzie męskość i kobiecość lepiej rozumieją swoje prawdziwe stosunki i stoją na najwyższym szczeblu tych stosunków, płynie na przemian od ducha do ducha moc, której nasza biedna fantazja nie mogłaby zmierzyć. Gdyż w tych sferach bytu każda myśl, każdy ideał, każde marzenie staje się rzeczywistością. W piękniejszych sferach istnienia z połączonych sił duchowych mężczyzny i kobiety wszystkie ich pragnienia mogą się wykrystalizować, jako z doskonałości, w żyjące rzeczy.
W każdym małżeństwie mężczyzny z odpowiednią kobietą – w wiecznym małżeństwie stopienia się w jedno dwóch istnień, w małżeństwie predestynowanych – leży kamień węgielny tej mocy. Dla każdego stworzonego mężczyzny jest stworzoną również kobieta, która tylko jemu i nikomu więcej nie odpowiada – jedyna – tylko dla niego – w tym, jak i w każdym innym możliwym świecie.
Ich wieczne życie, o ile tylko oboje są stosunkowo doskonali i pojęli dokładnie swe stosunki, będzie wiecznym szałem miłości.
Pomimo to niektórzy ludzie, chociaż przeznaczeni dla siebie od wieków, tworzą często nieszczęśliwe małżeństwa. Lecz ich wyższe i bardziej rozwinięte dusze odnajdą się w innych wcieleniach, pod innymi imionami, jako inne fizyczne jednostki.
Prawdziwa żona mężczyzny, bez względu na to, czy duch jej posiada w fizycznym życiu jakiekolwiek ciało, czy też nie, jest jedyną istotą we wszechświecie, która temu jedynemu mężczyźnie może dopomóc w rozwinięciu najwyższej duchowej siły, do której jest zdolny.
Myśli, czerpane z tego źródła, mają wszystkie właściwości potrzebne dla jego umysłu; żona jego ujrzy w jasnowidzeniu wszystko, czego on w danej chwili potrzebuje dla swego dzieła, dla przedsięwzięcia, dla interesu!
Rzeczywistym mężem kobiety jest jedna jedyna istota we wszechświecie, która posiada zdolność urzeczywistnienia wizji tej kobiety. To wzajemne promieniowanie sił jest Dwujednią – nową istotą, która się tworzy. Nie są tą nową istotą dzieci, stworzone fizycznie.
Kobieta dzięki swej subtelności może odbierać myśli (lepiej powiedzieć: intuicje) – najwyższego stopnia! On ma silniejszy umysł, by urzeczywistniać intuicje kobiety wśród ziemskich rzeczy, w surowym biegu życia. Lecz brak mu tego wyższego umysłu, który przyswaja najdelikatniejsze, najmocniejsze myśli. Ona jest czulszą błoną na wahania duchowego oceanu.
Poza wszystkimi wielkimi ludźmi, w każdym okresie na każdym stopniu ich życiowego rozwoju, poza każdym powodzeniem, widoczna czy niewidoczna – stoi zawsze gdzieś kobieta, która budzi!
Kobieta posiada więcej siły i więcej jej używa, niż sama przypuszcza. Wszędzie działają jej natchnienia, które mężczyzna uświadamia sobie odpowiednio do swej wrażliwości. Lecz, choć obdarowany, nie przypuszcza, że to ona właśnie go obdarowuje. Ona również nic nie wie o swoich darach.
To, co nazywamy jej „próżniaczymi myślami”, „fantastycznymi grymasami”, to jej dziecinne budowanie zamków na lodzie jest urodzajną glebą, w której pęcznieje ziarno rzeczywistości. Prawda, że drogocenne myśli mogą być udzielane w sposób niemy – bez zamienienia jednego słowa. Gorzej jest jednak, jeżeli wyższa, mocniejsza myśl popłynie do człowieka o prostszej umysłowości i w zamian za swój skarb otrzyma niższe fale duchowe. Wtedy nawet najdostojniejszy człowiek będzie myślał, czuł i działał niżej swej godności, w jego głowie zjawią się myśli, ponad które dawno się wzniósł – myśli obce nierównego towarzysza.
Kobieta nie jest słabszym, lecz tylko delikatniejszym naczyniem, zawierającym nieziemskie wino duchowości.
Kobieta jest dla mężczyzny tym, czym igła magnesowa kompasu dla steru płynącego okrętu.
Ponieważ jest delikatniejszym instrumentem, potrzebuje więc większej opieki – tak samo jak sternik chroni swój kompas od szkodliwych wpływów. Jeżeli ten delikatny instrument, stworzony na to, by odtwarzał najwyższe prądy intuicyjne, będzie zmuszony wykonywać pracę mężczyzny – stanie się od razu tępym i utraci swoją wrażliwość.
Najwięcej cierpi na tym mężczyzna, gdyż instrument, którego nadużył, nie może już mu wskazywać drogi naprzód. Mężczyzna cierpi wówczas zarówno na swym zdrowiu, jak i na majątku.
Dlatego też Chrystus powiedział o Marii, iż lepszą cząstkę obrała, ponieważ nie poniżyła się i nie stała się służącą podobnie jak Marta.
Jest to wynikiem naszego barbarzyństwa, że robota domowa jest uważana za wyłączne zajęcie kobiece! Ta robota wewnątrz czterech ścian, której kobieta musi wydolić w ciągu jednego przedpołudnia, to gotowanie, słanie łóżek, czyszczenie, pilnowanie dzieci i dwadzieścia innych obowiązków jest daleko bardziej wyczerpujące, niż orka w polu lub też inne jakie zajęcie, rzemiosło, nauka czy praca biurowa. Gdyż im bardziej musimy pamiętać o rozmaitych rzeczach, tym większą siłę duchową wysyłamy w różnych kierunkach.
Jeżeli będziemy w ten sposób wyzyskiwać kobietę, wtedy traci ona zdolność do odbierania nowych idei, staje się tępą, gdyż jej siła duchowa przeszła obecnie w pracę mięśni. Z drugiej strony zbyt pracujący mężczyzna traci powoli zdolność do przyjmowania cudzych intuicji.
Jeżeli mężczyzna nie chce lub nie może uznać tych stosunków pomiędzy sobą a swą prawdziwą małżonką, staje się podobnym do sternika, który posiada kompas, lecz go nie używa.
Jeżeli zaś bez ustanku będzie szydził i wyśmiewał się z jej idei, wrażeń lub przeczuć, tyczących się jego przedsięwzięć, to z biegiem czasu przytępi jej umysł, wykoślawi intuicje i zasypie źródło jej natchnień. W ten sposób przerywa jej związek z wyższymi prądami twórczych myśli. Pogrzebie jej i swoje zdrowie. Wyrządzi szkodę swemu i jej umysłowi i przesunie się w ordynarniejsze, niższe warstwy życia.
Kobieta przynosi z wyższych światów wiadomości, jakoby sztaby złota – i rzeczą mężczyzny jest utworzyć z tego, stosownie do swej wiedzy i możności, najwyższe formy piękna.
Często zadajemy pytanie: „Dlaczegóż kobieta uczyniła tak mało w porównaniu z działalnością mężczyzny na polu technicznym oraz w innych dziedzinach twórczości?”
Odpowiadam: kobieta poddaje myśli, jest zesłanniczką z góry – a więc właściwie wszystkie czyny na świecie są niewidzialnym dziełem kobiety. Dopóki ani kobieta, ani mężczyzna nie domyślali się, że rzeczywista, większa i prawdziwa część ich istoty znajduje się w niewidocznej połowie życia, że w nich są ukryte duchowe promienie, które wychodzą daleko poza ciało – dopóty ona dawała, nie wiedząc, że daje – a on brał, nie wiedząc, że bierze. Wypływają z nich czułe nici, które się nawzajem dotykają, mieszają, wymieniają niewidoczne pierwiastki – myśli. W ten sposób kobieta zawsze spełniała swoje dzieło.
Cześć katolickiego świata dla Najświętszej Panny wytryska z tej głębokiej świętej bojaźni wobec najdoskonalszego naczynia, za którego pośrednictwem świat został obdarzony swą najwyższą mądrością – Chrystusem.
Dopóki mężczyzna nie nauczy się czcić kobiecego pierwiastka, jako przewodnika działającej siły, jako wysłańca wyższej mądrości, nie osiągnie nigdy sił, które powinien posiadać człowiek zupełnie oświecony.
Kobieta, świadoma swego prawdziwego stosunku do męża, ma obowiązek wymagać, by jej wartość została ocenioną, lecz nie gderząc, jak megiera, ale żądając jak dumna kochająca królowa, starając się podobać – lecz podobać i pomagać zawsze według swej woli i rozumu!
Jeżeli pozwoli siebie mniej cenić, staje się odpowiedzialną za cierpienie, które wyrośnie przez to dla obojga. Każdy musi sam wywalczyć sobie sprawiedliwość.
Jak tylko poznamy wartość, jaką mamy dla innych, powinniśmy nauczyć ich oceniać tę wartość. Jeżeli jej nie widzą, nie dajmy jej dopóty, póki nie nauczą się jej widzieć.
Będziemy największymi grzesznikami, jeżeli nie przestaniemy dawać, gdy naszymi darami pogardzają! Gdyż w ten sposób świadomie trwonimy to wysokie dobro, któremu najwyższa świadomość pozwala przepływać przez nas.
Sympatia jest siłą. Jeżeli jaki przemożny duch myśli wiele o jakimś mniej wartościowym człowieku, posyła mu przez to pewien prąd siły, natchnienia i energii. Lecz ponieważ nie otrzymuje w zamian podobnych wartości, dusza i ciało jego ponoszą szkodę. Daje złoto, a otrzymuje żelazo.
Mniej wartościowa umysłowość, która w ten sposób żywi się jak wampir, zwykle jest w możności przyjęcia tylko pewnej części tego wysokiego daru, mianowicie tej, która wkracza do jego własnej duchowej sfery – reszta ginie bezużytecznie.
Ten podrzędny duch może jednak stać się prawdziwym małżonkiem, gdy dojrzeje do całkowitego zrozumienia swej drugiej, wiecznej połowy!
Mąż i kobieta poczynają dopiero wtedy rozumieć rzeczywistą wartość swego związku, kiedy połączą się w życzeniu, by zrobić się nawzajem zdrowymi duchowo – jeżeli postawią przed sobą wielki, życie wypełniający cel.
Poznają oni wtedy, że każda niższa, ordynarna lub małostkowa myśl jest szkodą zarówno dla jednej, jak i dla drugiej połowy – że myśl ta, o ile będzie rosła w dalszym ciągu, stanie się zgubą dla obojga małżonków. Oboje będą dążyli, by stać się rosnącymi siłami dla dobra wszystkich.
Jeżeli mężczyzna skupia się, gdy duch kobiecy zatapia w nim nowe myśli, podobne do źródła coraz jaśniejszych poznawań – jeżeli kobieta jest świadomą tej nieskończonej siły, która na równinach rzeczywistości spełnia to, co kobiecie zostało odjęte – wtedy małżeństwo jest prawdziwe.
Ich wspólna droga powinna prowadzić ku poznaniu, które wypływa z modlitwy o mądrość. Przyobleką tedy swego ducha w nowe ciało. Są już na drodze do cudownych sił wewnętrznego człowieka, staną się uzdrowicielami, kierownikami – wychodzą poza „Dzisiaj” i dążą do mocniejszego, czystszego „Jutra”.
Kapłani wielu religii są obowiązani do bezżenności nie dlatego, że małżeństwo mogłoby poniżyć ich godność, lecz ponieważ żona prawdziwego kapłana, tj. prawie boskiego męża, nie znajduje się wcale na widocznej stronie życia – lecz z góry, z wysokości posyła mu natchnienia swej duszy. Gdyby człowiek taki połączył się ściślejszym związkiem z inną kobietą – byłoby to tylko ścianą, jakimś przyziemnym pierwiastkiem, który oddzielałby go od swej kapłańskiej towarzyszki, tj. swej prawdziwej małżonki, z którą musi się połączyć kiedyś w innej formie bytu.
Ani ludzie, ani prawa ludzkie nie są w możności rozdzielić tych, którzy są sobie od wieków przeznaczeni. Należy do możliwości bytu, że z dwojga prawdziwych małżonków jeden się ucieleśni, podczas gdy drugi bytuje jeszcze w niewidocznym świecie. Być może, że przyszłość wynajdzie środek, jak przez nieustanne stapianie się myśli dwojga takich rozłączonych istot może przyjść do skutku rzeczywiste, materialne zetknięcie. Jeżeli mężczyzna zawiąże w życiu stosunek z inną kobietą, odepchnie go to tylko od jego wiecznej małżonki, powstanie nowa przeszkoda pomiędzy nim a nią. Może dopiero później, po wielu wcieleniach, osiągnie on całkowitą duchową jasność, która pozwoli mu poznać tę, co jest dlań rzeczywiście przeznaczeniem.
Fragmenty szkiców Przeciw Śmierci
dziewiętnastowiecznego autora Prentice’a Mulforda