Książka „Antyrak. Nowy styl życia”, dr David Servan-Schreiber, wydawnictwo Albatros.
Z informacji wydawcy:
- Jaki tryb życia prowadzić, aby zmniejszyć ryzyko zachorowania na raka?
- Co robić, aby zahamować jego rozwój?
- Co jeść i jakie stosować diety?
- Czego i jakich potraw unikać?
Dr Servan-Schreiber jest neurochirurgiem i psychiatrą, zajmuje się terapią osób cierpiących na nowotwory i inne ciężkie choroby. Piętnaście lat temu wykryto u niego guz mózgu; przeżył dwie operacje i nawrót choroby. Choć jest zwolennikiem niekonwencjonalnych metod leczenia, nie odrzuca sposobów tradycyjnych. Jego książka staje się światowym fenomenem wydawniczym.
Dlaczego warto:
Fascynująca historia przemiany autora. Nawrót nowotworu sprawił, że dr Serven-Schreiber skapitulował jako „twardogłowy” lekarz: „(…) poniosłem porażkę i nie wiem, co dalej czynić”. Można powiedzieć, że rak „zabił go” człowiekiem, jakim był wcześniej i pozwolił zacząć żyć nowym życiem, w którym dr Serven-Schreiber jest lekarzem (i człowiekiem) o bardziej otwartym umyśle (i sercu). Nadal – jako przedstawiciel medycyny konwencjonalnej – uważa jej metody za podstawowe trapie, jest jednak również zwolennikiem i promotorem „nowego stylu życia”.
Z jego książki poznamy mnóstwo faktów nt „nowego (antyrakowego) stylu życia”. Poczytamy również o tym, jak i dlaczego nowa wiedza z trudem przebija się do gabinetów (i umysłów) lekarzy. Znajdziemy również prawie czterysta odsyłaczy do materiałów źródłowych (to dla tych, którzy chcą, aby wszystko było udokumentowane naukowo).
„Antyrak” a „Rak Nie Jest Chorobą”
Pomimo bardzo wielu podobieństw w zaleceniach autorów obu książek istnieją dwie podstawowe różnice. Po pierwsze, dr Serven-Schreiber jest mimo wszystko propagatorem walki (z rakiem). Andreas Moritz wyraźnie zaznacza: chcesz naprawdę wyzdrowieć, przestań walczyć. Dr Serven-Schreiber podąża więc drogą walki, Andreas Moritz – drogą miłości. Zachęcam każdego do porównania obu propozycji i wyboru tej, która wydaje się bliższa.
Po drugie, dr Serven-Schreiber – jako lekarz – jest zwolennikiem konwencjonalnych metod leczenia raka. I ma dowody na poparcie swojego twierdzenia. Andreas Moritz uważa konwencjonalne kuracje antyrakowe za nieskuteczne lub wręcz szkodliwe. I też ma dowody na poparcie swoich tez. Ponownie wybór należy do czytelnika
Cytaty zachęcające do lektury: (wytłuszczenia dodane)
Wszyscy wierzymy w mity, które utrudniają nam walkę z rakiem. Na przykład wiele osób uważa, że występowanie nowotworów jest przede wszystkim uwarunkowane genetycznie i nie ma związku ze stylem życia. Gdy jednak przyjrzymy się wynikom badań, możemy stwierdzić, że to nieprawda.
Badacze stwierdzili, że geny biologicznych rodziców, którzy zmarli na raka przed ukończeniem pięćdziesiątego roku życia, nie miały żadnego wpływu na zagrożenie nowotworami adoptowanych dzieci. Z drugiej strony śmiertelność z powodu raka wśród adoptowanych dzieci wzrasta pięciokrotnie, jeśli jedno z adopcyjnych rodziców (którzy przekazują dzieciom nie geny, ale zwyczaje) zmarło na chorobę nowotworową przed ukończeniem pięćdziesiątego roku życia.
s. 15
Po chińsku słowo „kryzys” zapisuje się jako kombinację znaków oznaczających „niebezpieczeństwo” i „okazję”. Rak jest tak groźny, że niekiedy oślepia – trudniej nam wtedy docenić jego twórczy potencjał. Choroba zmieniła moje życie pod wieloma względami na lepsze, i to w sposób, którego nie potrafiłbym sobie wyobrazić, gdybym sądził, że jestem skazany.
s. 33
Dopóki nie otrzemy się o śmierć, życie wydaje się nie mieć granic i właśnie tak wolimy o nim myśleć. Wydaje się, że zawsze będziemy mieć czas na szukanie szczęścia. Najpierw muszę skończyć studia, spłacić kredyty, wychować dzieci, przejść na emeryturę… O szczęściu pomyślę później. Gdy odkładamy na jutro poszukiwania rzeczy najważniejszych, możemy się przekonać, że życie przeciekło nam przez palce, nim poczuliśmy jego smak. Rak niekiedy leczy tę dziwną krótkowzroczność, ten taniec wahań. Ujawniając krótkość życia, diagnoza może przywrócić jego prawdziwy smak.
s. 37
Teraz dobrze pamiętam to zdarzenie: mój racjonalizm graniczył z tępotą. W mojej kulturze Budda i Chrystus byli w najlepszym razie staroświeckimi moralistami i kaznodziejami, a w najgorszym – sprawcami moralnych represji w służbie burżuazji. Przeżyłem niemal szok, gdy stwierdziłem, że kobieta, z którą miałem żyć, zajmuje się takimi bzdurami – koncepcjami, które przywykłem uważać za „opium dla mas”. Anna spojrzała na mnie z ukosa. Postawiła książkę na półkę. „Myślę, że pewnego dnia to zrozumiesz” – powiedziała.
s. 38
Otworzył oczy. Chciał coś powiedzieć, ale zabrakło mu siły. Uniósł rękę i wskazał, żebym się zbliżył. Przyłożyłem prawe ucho do jego ust. „Niech pana Bóg błogosławi – wymamrotał. – Uratował mi pan życie”. Dobrze zapamiętałem tę lekcję. Można uratować czyjeś życie, nawet gdy ktoś jest już na progu śmierci.
s. 43
Jednak każdy, kto nie jest uprzedzony, musi przyznać, że takie niewyjaśnione przypadki remisji dowodzą istnienia słabo poznanych mechanizmów przeciwdziałających rozwojowi raka.
s. 47
Przed doświadczeniami z Supermyszą i jej potomkami nikt nawet nie przypuszczał, że układ odpornościowy może się aż tak zmobilizować. Nikt nie wierzył, że może sobie poradzić z rakiem, którego masa wynosi 10% masy ciała.
Współczesna nauka wciąż zbyt często nie docenia zasobów ciała i jego możliwości zwalczania chorób.
Z wielu badań wynika, że – jak żołnierze – komórki układu odpornościowego walczą lepiej, gdy (1) są traktowane z szacunkiem (to znaczy, są dobrze odżywione i chronione przed toksynami), (2) ich dowódca zachowuje chłodną głowę (panuje nad emocjami i wykazuje spokój w działaniach).
s. 52
Komórki układu odpornościowego są również wrażliwe na przeżywane przez nas emocje. Reagują pozytywnie, gdy w naszym stanie emocjonalnym dominują radość i poczucie związku z otoczeniem. To tak, jakby mobilizowały się szczególnie wtedy, gdy służą obronie życia, które obiektywnie jest warte obrony.
s. 53
Prawdopodobieństwo, że nasi lekarze zasugerują zastosowanie takich metod, jest niewielkie. Z definicji nie można opatentować zmiany w trybie życia, a zatem nie jest to lekarstwo i jako takie nie wymaga recepty. Oznacza to, że lekarze nie uważają tych metod za środki ze swojego królestwa. Każdy musi osobiście zadecydować, czy chce je zastosować.
s. 60
Obecnie wielu specjalistów z kręgów biologii i medycyny uważa, że liczne substancje toksyczne występujące w środowisku odgrywają pewną rolę w powstawaniu komórek rakowych w organizmie, a następnie w ich przekształcaniu się w guzy o charakterze złośliwym. Proces ten określa się mianem karcenogenezy. (…) Tak więc jest bardzo ważne, by chronić się przed toksynami – zarówno kiedy jesteśmy zdrowi, jak również wtedy, gdy choroba już nas dotknęła. Detoksykacja to jedno z fundamentalnych pojęć większości starożytnych nurtów medycznych, od tradycji Hipokratesa poczynając, a na Ajurwedzie kończąc. Również dzisiaj jawi się ona jako konieczność.
s. 85
Nasze geny wciąż noszą w sobie ślady tego, że wykształciły się kilkaset tysięcy lat temu, gdy byliśmy myśliwymi i zbieraczami. Z czasem przystosowały się do środowiska naszych przodków, a zwłaszcza do spożywanej przez nich żywności i od tego czasu niewiele się zmieniły. Obecnie nasze organizmy wciąż oczekują diety podobnej do tej, którą stosowaliśmy wtedy, gdy zjadaliśmy to, co zdołaliśmy zebrać i upolować.
Współczesne badania składu pożywienia pokazują, że 56% spożywanych przez nas kalorii pochodzi z trzech źródeł, które nie istniały w czasach, gdy tworzyły się ludzkie geny:
– oczyszczonego cukru (z trzciny i buraków, z syropu kukurydzianego,
fruktozy etc),
– białej mąki (biały chleb, makarony, biały ryż etc),
– olejów roślinnych (sojowego, słonecznikowego, kukurydzianego,
tłuszczów nienasyconych).
Tak się składa, że źródła te nie zawierają żadnych białek, witamin, minerałów ani kwasów tłuszczowych z rodziny omega-3, potrzebnych do funkcjonowania naszych organizmów. Jednocześnie w sposób bezpośredni przyczyniają się do rozwoju raka.
s. 87
Tłuszcze te mają jednak wielką zaletę praktyczną: nie jełczeją. Właśnie dlatego wykorzystuje się je do produkcji niemal wszystkich rodzajów przetworzonej żywności, która ma stać tygodniami i miesiącami na półkach supermarketów. Te szkodliwe tłuszcze rozpanoszyły się zatem wyłącznie z powodu swej użyteczności przemysłowej i handlowej.
s. 101
Zagrożenie to zostało rozpoznane i od lata 2007 roku tłuszcze typu trans zostały zakazane w restauracjach w Nowym Jorku i Filadelfii, a także w całym przemyśle spożywczym Danii.
s. 102
W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku 80% mężczyzn w krajach zachodnich paliło tytoń. Nawet lekarze uważali ten nawyk za zupełnie nieszkodliwy. Reklamy Winstonów i Marlboro ukazywały się na łamach czasopism medycznych.
s. 119
(…) byli też tybetańscy lekarze stosujący metody leczenia całkowicie odmienne od tych, które znałem. Badali ciało tak, jak my oglądamy ziemię w ogrodzie. Nie szukali objawów choroby, które często są widoczne gołym okiem. Szukali zaburzeń sfery – tego, czego potrzeba ciału, by samo obroniło się przed chorobą.
s. 141
„Ależ to oczywiste – odpowiadali wszyscy jak jeden mąż. – Jeśli jest to ostra choroba, taka jak zapalenie płuc, zawał albo zapalenie wyrostka, trzeba iść do lekarza z Zachodu. Oni mają szybkie, skuteczne leki na kryzysy zdrowotne i wypadki. Ale jeśli choroba jest chroniczna, trzeba się zwrócić do lekarza tybetańskiego. Ich kuracje trwają dłużej, ale dotykają głębi sfery. Na dłuższą metę jest to jedyna rzecz, która naprawdę działa”.
s. 142
Jako że żywności nie da się opatentować, nie można było liczyć na rentowność – kto zatem miałby zapłacić za badania?
s. 144
Rozwój raka jest procesem odwracalnym, zależnym od tego, czy we wczesnej fazie nowotwór miał odpowiednie warunki do wzrostu. Właśnie dlatego tak ważne są czynniki dietetyczne. Niektóre sprzyjają rakowi, odżywiają go, a inne go zwalczają. Wzrost raka spowalnia się bądź zatrzymuje, gdy te drugie uzyskują przewagą. Jest to proces przeciwsobny. Trzeba z całą mocą podkreślać jego odwracalność.
s. 147
Tak jak każdy, kto chorował na raka, co pół roku przechodzę rutynowe badania mające stwierdzić, czy mój organizm radzi sobie z komórkami nowotworowymi, gdyż pewna ich część zawsze uchodzi cało z operacji i chemioterapii.
s. 166
Moi koledzy lekarze onkolodzy ocalili mi życie i głęboko ich podziwiam za poświęcenie, z jakim dzień po dniu niosą pomoc pacjentom dotkniętym tą niesłychanie wycieńczającą chorobą. Muszę jednak zapytać, jak ci wyjątkowi lekarze mogą szerzyć tak fałszywe poglądy? Po rozmowach z niektórymi spośród nich – tymi, których zaliczam do moich przyjaciół – zdołałem poznać odpowiedź na to pytanie. W istocie nie jest to jedna odpowiedź, lecz kilka.
s. 167
Zatwierdzenie leku antyrakowego w drodze odpowiednich doświadczeń na ludziach kosztuje od pięciuset milionów do miliarda dolarów. Inwestycja tej skali jest uzasadniona, wziąwszy pod uwagę, że stosunkowo mało znaczący lek antyrakowy, taki jak taxol, przynosi miliard rocznie firmie będącej właścicielem patentu. Z drugiej zaś strony jest nie do pomyślenia, by ktoś zechciał zainwestować taką sumę w badania mające dowieść skuteczności brokułów, malin czy zielonej herbaty, gdyż nie można ich opatentować, a ich sprzedaż nie zrównoważy kosztów wstępnej inwestycji.
s. 168
Piszący te słowa jest przekonany, że aby włączyć tego rodzaju produkty do diety, nie trzeba czekać na wyniki takich zakrojonych na wielką skalę badań. Ustalono ponad wszelką wątpliwość, że dieta, którą zastosowałem i którą zalecam w niniejszej książce, nie zagraża zdrowiu, a jej dobroczynne skutki nie ograniczają się tylko do przeciwdziałania rakowi. Może ona w korzystny sposób zapobiegać zapaleniu stawów, chorobom sercowo-naczyniowym i chorobie Alzheimera (by wymienić tylko kilka).
s. 168
Moja ignorancja w dziedzinie żywienia długo kazała mi traktować pogardliwie leczniczą rolę pokarmów.
s. 169
Komisja w najlepszej wierze opublikowała raport, napisany w całkowitej zgodzie ze zdrowym rozsądkiem. Jedna z jego części nosiła tytuł Cele żywnościowe dla Stanów Zjednoczonych. Autorzy naiwnie zalecili w niej ograniczenie spożycia mięsa i produktów mleczarskich. Od czasu tej publikacji McGovern znalazł się w samym środku burzy politycznej, której nie był w stanie opanować. Rozpalił wściekłość całego amerykańskiego przemysłu mięsnego i mleczarskiego. (…) Trzy lata później datki od potężnego przemysłu mięsnego trafiły do jego politycznego oponenta i kariera polityczna senatora dobiegła końca.
s. 170
Podobnie jak pacjenci, lekarze tkwią niczym w kleszczach w uchwycie dwóch potężnych gałęzi przemysłu. Z jednej strony stoi przemysł farmaceutyczny, działający zgodnie ze swoją naturalną logiką i oferujący rozwiązania farmakologiczne zamiast zachęcać pacjentów, by brali swoje zdrowie we własne ręce. Z drugiej zaś strony swoich interesów zazdrośnie strzeże przemysł spożywczy, zniechęcając do rozpowszechniania zbyt jednoznacznych informacji o związkach chorób ze spożywaną żywnością. Wspólne dla tych dwóch gałęzi jest głębokie pragnienie, żeby wszystko zostało po staremu.
s. 171
Czy naprawdę jesteśmy gotowi, by sobie pomóc? Pamiętam rozmowę z kolegą lekarzem w czasie konferencji, podczas której przedstawiłem informacje o pogorszeniu nawyków żywieniowych po drugiej wojnie światowej. Podkreśliłem konieczność ich skorygowania. „Może i masz rację, Davidzie, ale ludzie nie chcą się zmieniać – odparł kolega. – Powtarzanie im tego wszystkiego jest stratą czasu. Oni chcą tylko wziąć tabletkę i zapomnieć o sprawie”.
s. 172
Wynika z tego bardzo ważna nauka: to nie sam stres – owe wstrząsy, których nie szczędzi nam życie – sprzyjają rozwojowi nowotworu. Poczucie kontroli nad swoją sytuacją lub bezradność wpływa na reakcję organizmu na chorobę.
s. 204
W XVII wieku holenderski filozof Baruch Spinoza przewidział, a wielki neurolog Antonio Damasio – obecnie pracownik Uniwersytetu Południowej Kalifornii w Los Angeles – na przełomie XX i XXI wieku udowodnił, że każde zdarzenie dostępne świadomości wywołuje wibracje we wszystkich organach ciała, nie tylko w mózgu. W naszych ciałach nieprzerwanie toczy się rozmowa.
s. 226
Najistotniejsze dla ich mobilizacji jest codzienne odnawianie kontaktu – ze szczerością, dobrą wolą i spokojem – z siłą życiową, która nieustannie wibruje w naszych ciałach. I pokłonienie się jej.
s. 243
Często jednak przypomina pacjentom, by nie pozwolili się zamknąć w tym, co nazywa „więzieniem pozytywnego myślenia”. Bardzo wiele wskazuje na to, że ciężko chorzy, narzucając sobie unikanie mówienia o lęku przed śmiercią, jeszcze bardziej pogłębiają swoją samotność i pogarszają swój stan.
Credo realisty brzmi: najważniejsze jest mieć nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży, lecz być przygotowanym na to, że ułoży się jak najgorzej.
s. 260
Ten swoisty realizm odnalazłem w postawie nieomal wszystkich ludzi, którzy żyli z rakiem dłużej, niż wynikało to ze statystyk. „Tak, może umrę wcześniej, niż powinienem. Ale jest też możliwe, że będę żył dłużej. Cokolwiek się zdarzy, od tej chwili będę żył najlepiej jak umiem. To najlepszy sposób, by przygotować się na to, co mnie czeka”.
s. 263
Autor niniejszej książki nie poddał się bierności i nie uległ fałszywej beznadziei, lecz zaczął praktykować wszystkie przedstawione w niej metody. Pisząc ją, nie zamierzałem jednak narzucać zmiany stylu życia tym ludziom, którzy – być może – nie są na to gotowi. Każdy z nas sam decyduje o tym, co jest najodpowiedniejsze w jego sytuacji.
s 297
Bez względu na to, czy jesteście zdrowi czy chorzy, mam nadzieję, że w pełni otworzycie się na świadomość, do której jako ludzie macie pełne prawo i że dzięki niej wasze życie opromieni jej ciepłe światło.
s. 298
Fragment książki:
Filmy wideo:
Antyrak – prezentacja książki na YouTube
Dr Servan-Schreiber w Dzień Dobry TVN
Gdzie kupić (również opinie czytelników na temat książki):



