Odpowiem publicznie na komentarz, który pod poniższym postem na Facebooku zostawiła Magda. Myślę, że nie tylko ona zadaje sobie podobne pytania.
Skoro to ważne tematy, to szkoda, aby zatonęły w facebookowym oceanie, zauważone przez nielicznych, przez krótką chwilę. Odpowiedź tutaj będzie trwalsza 🙂
Magda cytuje fragment artykułu Marii Mawela:
“Nie warto, by [kobieta] zajmowała się tak uparcie poszukiwaniem wiedzy, praktyk, stale czytała, rozwijała się, pracowała nad sobą. Lepiej, by się po prostu uspokoiła, przestała przeciążać się informacją i zaczęła robić to, do czego jest stworzona”.
I stwierdza:
Tak może napisać albo bogata kobieta z domu albo kobieta, która ma bogatego męża. Mnie na taki luksus niestety nie stać.
Co więcej, jakoś nie wyobrażam sobie aby do końca życia nie rozwijać się, nie czytać (o zgrozo!), nie pracować nad sobą…pachnie tu średniowieczem, gdzie kobiety, które właśnie pracowały nad sobą i się uczyły były nazywane czarownicami…Wybacz 🙂
Poza tym jak można (bo tak to odbieram, być może źle) być tak próżnym by pozwolić sobie na zaprzestanie pracy nad sobą?
Widzę tutaj takie pytania:
- Czy kobieta ma nie rozwijać się, nie czytać, nie pracować nad sobą?
- Czy zaprzestać “pracy nad sobą” to próżność?
- Czy na podążanie za wskazówkami Marii Mawela stać tylko bogate kobiety?
Magdo, Pani Maria napisała tak: “Nie warto, by [kobieta] zajmowała się tak uparcie poszukiwaniem wiedzy, praktyk, stale czytała, rozwijała się, pracowała nad sobą. “
Oczywiście, że kobieta może poszukiwać wiedzy, stosować różne praktyki, czytać, rozwijać się, pracować nad sobą.
Nie warto, aby robiła to uparcie. To po pierwsze.
Upór to walka, a walką nie osiągniesz spokoju.
Z pewnością słyszałaś wielokrotnie słowa “Kto mieczem wojuje, od miecza ginie”. Jeśli będziesz walczyć o zdobycie wiedzy, o poprawienie siebie i udoskonalenie, to tylko zniszczysz swój spokój, swoje piękno i miłość.
Ponadto integralną częścią idei poprawiania siebie, pracy nad sobą, jest przyjęcie założenia własnej niedoskonałości.
Obawiam się, że przy takim założeniu niezależnie od Twoich starań, niezależnie od tego jak się napracujesz, ostatecznie i tak nie będziesz usatysfakcjonowana. Nigdy nie poczujesz się spełniona.
Jeśli wystrzelisz strzałę, która z każdą sekundą przebywa połowę drogi do celu, ona do celu nigdy nie dotrze.
Trzeba zmienić założenie.
Dlatego – to po drugie – Pani Maria wskazuje alternatywę. Chociaż kobieta może poszukiwać wiedzy, stosować różne praktyki, czytać, rozwijać się, pracować nad sobą, to jednak jest lepsza droga: BYĆ spokojną, kochającą, autentyczną (piękną).
To bezpłatna droga.
Czy do tego, aby być spokojną potrzeba pieniędzy? A do tego, żeby kochać potrzeba pieniędzy? Oczywiście, że nie. Spokój i miłość są za darmo. Tu i teraz. Nie w przyszłości. Wystarczy… uspokoić się i miłować 🙂
Owszem, wymaga odwagi. Zostawiasz pogoń za wiedzą, dopracowanie siebie. Może będziesz wtedy głupszą, niedopracowaną, nierozwiniętą?
Przeciwnie. Będziesz mądrzejsza, doskonalsza i bardziej rozwinięta.
“Tracisz swoje życie, aby zyskać życie wieczne”. Tracisz iluzję osiągnięć w samorozwoju aby osiągnąć autentyczny rozkwit.
Cud? Nie zdziwiłbym się, bo tym właśnie jesteś: cudem.
Wskazówki sugerujące, że wybór takiej drogi, takiej postawy jest najlepszym, co możesz zrobić znajdziesz w wielu źródłach, w wielu wierzeniach, filozofiach i religiach.
Wiedza wbija w pychę, a miłość jednoczy. (1 Kor 8,1b-7).
Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o tak wiele, a mało potrzeba, albo tylko jednego. (Łk 10,41-42)
Informacje i usiłowania przeciążają i odwodzą od celu. Nie krzątaj się tyle, nie wysilaj, nie goń…
Dla zdobycia wiedzy codziennie coś nowego dodawaj. Dla zdobycia mądrości codziennie coś odejmuj. (La Tsy, Tao Te Ching)
Tzn. nie przeciążaj się, nie gromadź wiedzy. Mądrość jest w Tobie, wystarczy że będziesz zrzucać z siebie to, co przesłania tę mądrość.
Mądrości nie znajdziesz na zewnątrz. To, co na zewnątrz możesz znaleźć, to wyłącznie inspiracja do odkrycia mądrości w Tobie. Jeśli ktoś powiedział coś, co trafia do Ciebie, co uważasz za mądre, to znaczy, że ta mądrość już w Tobie była. Inaczej nie byłabyś w stanie jej rozpoznać.
Nie polecam Ci pracy nad sobą. Pracować możesz nad magisterką, w ogródku itp.
Jak najbardziej polecam jednak: “rozwijaj się”.
Wczytaj się w ten piękny zwrot: “rozwijać się”.
Co to znaczy? Wyobraź sobie siebie jako sukno istnienia, które chce się rozwijać.
Co najbardziej służy takiej ewolucji, rozwojowi?
Właśnie czyste bycie, “nawrócenie się” do swojego wnętrza. Tak, abyś lepiej czuła się, lepiej czuła siebie. Nie lepiej czuła swoje ciało, swoje emocje, swoje myśli (chociaż to też jest ważne!), lecz czuła SIEBIE.
To JA, o którym Mojżesz usłyszał JESTEM KTÓRY JESTEM, a Jezus powiedział Zanim Abraham stał się, JA JESTEM.
Zapomnij o tym, czy to możliwe: Być, zanim stał się Abraham? Być niezależnym od ciała, myśli, emocji? Nie piszę o koncepcji, o dowodzenia, argumentowaniu. Po prostu skieruj uwagę na poczucie Tego. To jest rdzeń Twojej istoty, Twoje serce.
Założenie (przekazywane przez wiele tradycji na świecie) jest takie, że z tego rdzenia emanuje wszystko, czego szukasz. Miłość, mądrość, moc, piękno. Im bardziej i częściej czujesz TO, czym lepiej, szybciej i łatwiej rozwijasz się.
Podsumowanie w czerwonej pigułce:
Pracując nad sobą starasz się poprawić. A co, jeśli zostałaś stworzona doskonała? Jeśli gdzieś głęboko w Tobie jest ta stworzona doskonałość, zaś Tobie pozostaje przede wszystkim uspokoić się, uciszyć, uświadomić ją sobie, odczuć i wyrazić? Wtedy dopiero ROZWIJASZ SIĘ.