Pewnego lutowego poranka pędziłem przez długą werandę hotelu na Florydzie z plikiem listów, które właśnie nadeszły z mojego biura w Nowym Jorku. Przyjechałem na Florydę na zimowe wakacje, ale jakoś nie mogłem się pozbyć rutynowego zwyczaju przeglądania korespondencji zaraz po śniadaniu.
Kiedy tak pędziłem, mając przed sobą perspektywę kilku godzin pracy nad ową korespondencją, zatrzymał mnie w biegu mój przyjaciel z Georgii, który siedział w fotelu na biegunach, z kapeluszem częściowo zsuniętym na oczy.
Swoim powolnym, przeciągłym, miłym dla ucha akcentem południowca spytał:
– Dokąd tak pędzisz, doktorze? Tak się nie postępuje tu, w słońcu Florydy. Chodź, usiądź sobie w fotelu i pomóż mi uprawiać jedną z największych sztuk.
Nie rozumiejąc, zapytałem:
-Mam ci pomóc uprawiać jedną z największych sztuk?
– Tak – odparł – sztukę ginącą. Niewielu już zostało tych, którzy wiedzą, jak się to robi.
– Powiedz mi, proszę, o co chodzi – powiedziałem. – Nie widzę, żebyś uprawiał jakąś sztukę.
-Ależ tak – powiedział. – Uprawiam sztukę siedzenia w słońcu. Usiądź tu i pozwól, żeby słońce padało ci na twarz. Jest ciepłe i miło pachnie. Człowiek czuje się spokojny w środku.
– Czy zastanawiałeś się kiedyś nad słońcem? – zapytał. – Nigdy się nie śpieszy, nigdy się nie denerwuje, po prostu pracuje powoli, nie robiąc hałasu – nie naciska żadnych guzików, nie odbiera telefonów, nie dzwoni żadnymi dzwonkami, po prostu cały czas świeci i w ułamku sekundy wykonuje więcej pracy, niż ty i ja przez całe życie. Pomyśl tylko, co robi. Sprawia, że kwiaty kwitną i że drzewa rosną, ogrzewa ziemię, pozwala rosnąć warzywom i owocom, a zbożu dojrzewać; wodę podnosi z ziemi, by zesłać ją z powrotem, i daje nam jeszcze to miłe uczucie spokoju. Kiedy tak siedzę w słońcu i pozwalam, żeby na mnie działało, ono wpuszcza we mnie promienie, które dają mi energię; ale tylko wtedy, kiedy nie żałuję czasu na posiedzenie w słońcu.
Ciśnij więc tę całą pocztę w kąt – zakończył – i usiądź tu ze mną.
Tak właśnie zrobiłem, a kiedy w końcu dotarłem do swojego pokoju i zabrałem się za korespondencję, skończyłem z nią w zadziwiająco krótkim czasie. I dużo jeszcze dnia zostało mi na zajęcia wakacyjne i na jeszcze trochę siedzenia w słońcu.
Oczywiście znam mnóstwo leniwych ludzi, którzy całe życie przesiedzieli na słońcu i nic nie osiągnęli. Jest różnica między byle jakim siedzeniem, a siedzeniem i odprężaniem się. Jeśli siedzisz i odprężasz się, myślisz o Bogu, dostrajasz się do Niego i otwierasz się na Jego energię, wtedy siedzenie nie jest oznaką lenistwa; jest najlepszym sposobem odnowienia sił. Wytwarza energię, i to taką, którą ty kierujesz, a nie która rządzi tobą.
Sekret polega na tym, aby zachować spokojny umysł, unikając pośpiechu i nerwowych reakcji, i aby ćwiczyć się w myśleniu pełnym spokoju. Istotą tej sztuki jest utrzymanie spokojnego tempa i wykonywanie wszystkich obowiązków poprzez rozsądne gospodarowanie energią. Warto poznać jeden czy dwa konkretne, praktyczne sposoby, dzięki którym będziesz mógł stać się ekspertem w dziedzinie siły bez wysiłku.
książka: Moc pozytywnego myślenia
autor: Norman Vincent Peale