Kilka lat temu dr Evelyn Fleet z Caxton Hall w Londynie wraz ze swym przyjacielem, emerytowanym pułkownikiem, zaprosiła mnie na seans spirytystyczny, gdzie mogliśmy zaobserwować osiem materializacji.
„Ciała” zmaterializowanych osób były tak twarde, jak nasze. Wspomniany już przyjaciel dr Fleet, emerytowany lekarz wojskowy, badał te materializacje, mierząc zmaterializowanym osobom puls i ciśnienie krwi; sprawdzał ich uzębienie i odciął kosmyki włosów.
Rozmawialiśmy z tymi zmaterializowanymi postaciami, a potem dr Fleet odniosła wrażenie, że kobieta, z którą nawiązała kontakt, mogła być jej matką. Nie była jednak tego pewna.
Słyszeliśmy ze strony tych zmaterializowanych postaci bardzo inteligentne odpowiedzi – jedna z nich przypominała siostrę pułkownika, która umarła kilka lat temu.
Wszystko to działo się w pełnym oświetleniu. Medium było w stanie transu. Wszyscy obecni tam mężczyźni ubrani byli w garnitury, a kobiety w suknie. Nie było żadnego matactwa ani jakiegokolwiek podstępu.
Materializacje te nie były iluzjami, to bowiem, co iluzoryczne, nie może mieć ciała, krwi, pulsu, głosu i włosów. Iluzja polega na celowym wprowadzaniu ludzi w błąd. Tymczasem wszystkie te materializacje były jak najbardziej rzeczywiste. Ale mimo to nie wierzę, że jedna z tych postaci była matką dr Fleet, a inna siostrą jej przyjaciela.
Wszystkie te materializacje były rzeczywistymi zjawiskami, manifestacjami albo formami ektoplazmy wydzielanej przez medium. Dzięki tej substancji możesz projektować wzory myślowe lub postacie swoich bliskim w podświadomości obecnych osób, dając im ciało i krew oraz zdolność do działania i udzielania stosownych odpowiedzi na pytania. Jestem przekonany, że wszystkie te materializacje były projekcją podświadomości medium. (…)
Każdy z nas przechowuje w sobie ukryte moce, o których nawet nie śnimy
Odwiedziłem kiedyś kilkakrotnie Geraldine Cummins (autorkę Niewidzialnych przygód, Pism Kleofasa i wielu innych książek) w jej domach w Londynie i w Cork (Irlandia).
Jej przypadek badało kilku najwybitniejszych angielskich naukowców. Wszyscy potwierdzili, że kobieta ta w swym działaniu korzysta z bardzo rozwiniętych paranormalnych mocy.
Wiele razy rozmawiałem z nią na temat pozazmysłowego postrzegania, które mnie zawsze bardzo interesowało. W czasie tych spotkań Geraldine Cummins stawała się bardzo spokojna i wchodziła w pasywny, receptywny, jasnowidzący stan umysłu.
Pewnego razu jej świadomy umysł był częściowo wyłączony i nagle stwierdziła, że „Astor” przejął nad nią kontrolę. Mogła wtedy automatycznie zapisywać, strona po stronie, niezwykłe informacje.
Pewnego razu powiedziała, że moja zmarła siostra, Mary Agnes, właśnie przez nią przemawia. Czytając te zapiski zauważyłem, że wiele akapitów było zapisanych w języku gaelickim, trochę po francusku, trochę po łacinie, a tych języków Geraldine nie znała.
Ponadto siostra odwołała się do sześciu nam tylko znanych faktów, dzięki czemu mogłem ją całą pewnością rozpoznać. Powróciła do naszego dzieciństwa i odwołała się do bardzo intymnych szczegółów, a poza tym wypowiedziała wiele proroctw, które w końcu się spełniły. (…)
Kilka lat temu w Londynie, gdzie przybywałem na zaproszenie dr Evelyn Fleet, zostałem przedstawiony pewnej kobiecie, która miała bardzo rozwinięte zdolności pozazmysłowe.
Dr Fleet powiedziała, że ta kobieta mogła podawać wino, nie dotykając szklanki czy butelki.
I rzeczywiście, w pewnym momencie na naszych oczach została otwarta butelka wina – choć nikt jej nie dotknął – którym zostały napełnione szklanki aż po same brzegi. Jedna szklanka podniosła się na wysokość moich ust i wtedy mogłem się przekonać, że było to prawdziwe wino w prawdziwej szklance,
autor: Joseph Murphy
fragment: Ukryta moc
z rozdziałów 19 i 20
Co do ostatniego akapitu: już słynny podróżnik Marco Polo był świadkiem podobnych „cudów” w Tybecie.
Także hinduski astrolog, które kiedyś spotkałem opowiadał podobną scenę, której był naocznym świadkiem: wraz z przyjacielem udali się do indyjskiego cudotwórcy, w obecności którego taca z jedzeniem unosiła się jakby niesiona przez niewidzialnego kelnera. (W tym przypadku „sekret” polegał na tym, że owemu cudotwórcy usługiwały duchy zmarłych, które zaprzągł do służby dla siebie odprawiając jakieś rytuały w miejscu, gdzie pali się ciała zmarłych).