• Główna
  • O stronie
  • Spis treści
  • Wiersze miłosne
  • Zzzz Nie przegap!
  • Główna
  • O stronie
  • Spis treści
  • Wiersze miłosne
  • Zzzz Nie przegap!
Strona głównaPrzykłady uzdrowieńTen lekarz powiedział, że mam trzy miesiące życia. ...
Poprzednie Następne

Ten lekarz powiedział, że mam trzy miesiące życia. Więc znalazłem innego!

Zamieszczone przez: KtoPyta , 22 maja 2015

Szpital zamienił się w cyrk. Wszyscy wariują, próbując to zrozumieć.

(…) – Pokazałem im… Pokazałem im wszystkim.

Rozbudził moje zainteresowanie, więc spytałam, co ma na myśli. (…)

– Dwa lata temu poszedłem do lekarza rodzinnego. Kazał mi usiąść, jakby miał odbyć ze mną szczerą rozmowę, spojrzał mi prosto w oczy, przybrał poważny ton i…

Rzucił klątwę. Prawda, że aż się prosi o taką uwagę?

– …i powiedział, że w moim płucu znaleziono złośliwy guz wielkości kurzego jaja.

A nie mówiłem? Dwa oddechy żaby, skrzydło nietoperza, kurze jajo…

Guz był już tak zaawansowany, że pozostały mi niecałe trzy miesiące życia. Powiedział, że nic nie można dla mnie zrobić i że muszę zacząć porządkować swoje sprawy.

„Nic nie można zrobić”. A przecież mógł powiedzieć: „Ja nic nie mogę zrobić”. Albo: „Nie wiem, co można by zrobić”. Po co od razu kłamać?

Na szczęście nie wszyscy dają się zahipnotyzować kłamstwami. Jim, skromny sześćdziesięciosiedmioletni piekarz, właściciel niewielkiej piekarni na północy Anglii, opowiada dalej swoją przygodę:

– Wyobrażasz sobie? – wrzasnął Jim, wyraźnie oburzony. – Lekarz mówi mi, że mam tylko trzy miesiące życia! Co za stek bzdur! Nie jestem jeszcze gotowy kopnąć w kalendarz – to jeszcze nie mój czas umierać! Mogę mieć raka płuc, ale to nie znaczy, że chcę rzucić wszystko i się poddać. Co za cholerne pierdoły!

– I co dalej? – spytałam, tym razem zaintrygowana. Byłam całkowicie oczarowana jego gawędziarstwem.

– Cóż… znalazłem innego lekarza.

– Co powiedział?

– Powiedział, że zostały mi tylko dwa miesiące życia!

– I co zrobiłeś?

– Olałem go. Potem znalazłem trzeciego lekarza i jego też olałem.

– A co się stało potem?

– Cóż… w końcu znalazłem lekarkę, która miała olej w głowie. Z powodzeniem wyleczyła już wielu pacjentów…

Moment. Lekarze nie leczą pacjentów. Natura/Bóg/Siła życiowa leczy. Lekarze mogą pomagać w tym procesie lub przeszkadzać. Znalazł więc lekarkę, które chciała pomagać.

– …w tym u siedmiu osób doprowadziła do remisji raka dokładnie tego samego typu, co u mnie. Doszedłem do wniosku, że jej warto posłuchać, bo ona przynajmniej wiedziała, że jest możliwość przetrwania i leczenia…

A poprzedni lekarze nie wiedzieli? Ktoś w ogóle jest na tyle mądry, aby oceniać kiedy jest możliwość przetrwania, a kiedy nie?

– …Jako pierwsza ze wszystkich lekarzy, do których poszedłem, nie była przekonana, że muszę umrzeć.

Patrząc na tego 67-letniego piekarza, poczułam wielki podziw. Miał zadziorny i bojowy charakter oraz złośliwe, cierpkie poczucie humoru. Nie miał żadnego wykształcenia w dziedzinie zdrowia, a mimo to wiedział, że nie musi ufać pierwszym prognozom. Pomyślałam, jak wspaniale byłoby, gdybyśmy wszyscy mieli tak silną wolę życia.

Czytałam w kilku książkach o pacjentach, którzy zwalczyli raka. Jednym z najważniejszych przymiotów, który badacze wskazali jako sprzyjający przeżyciu, była silna wola przetrwania.

Często najtrudniejsi pacjenci, którzy są najbardziej zrzędliwi i męczący dla lekarzy oraz wymagający wobec pielęgniarek, są właśnie tymi, którzy zwyciężają wbrew oczekiwaniom. Jim był właśnie takim człowiekiem.

Świetnie. Tylko pamiętaj, drogi Czytelniku, że nawet jeśli nie czujesz, abyś był „takim człowiekiem jak Jim”, to możesz się nim stać. Nie Jimem, lecz człowiekiem z silną wolą życia.

Możesz zacząć od podsycania woli życia wyobrażaniem sobie po co warto żyć, dla jakich wartości, oraz karmienia wyobraźni rozmaitymi historiami uzdrowień. Skoro inni ludzie mogli, możesz i Ty.

– Więc, co się stało, Jim? Jak widać, nie kopnąłeś w kalendarz. Wyglądał jak okaz zdrowia i właśnie to mu powiedziałam. Zaczął opisywać różne rodzaje leczenia, przez które przeszedł: chemioterapia, radioterapia itd.

Przypomina mi się pytanie stawiane we wstępie do książki „Rak Nie Jest Chorobą” przez Andreasa Moritza: „Czy naświetlanie, chemioterapia i operacje rzeczywiście leczą raka, czy może osoby „leczone” tymi metodami przeżyły dzięki innym czynnikom pomimo zastosowania tak drastycznych, pełnych skutków ubocznych terapii?”.

– Pokazałem im wszystkim – w jego głosie brzmiało prawdziwe poczucie dumy. – Trzy miesiące temu miałem tomografię (prześwietlenie tkanek miękkich) i diagnoza była dobra. Nastąpiła remisja guza, nie powstały żadne oczekiwane przez nich przerzuty, rak się nie rozrósł.

Cała jego twarz była rozpromieniona. Zaśmiał się.

– Kilka miesięcy temu wpadłem na pierwszego lekarza. Był zszokowany, kiedy mnie zobaczył! Zbladł, jakby zobaczył ducha. Był całkowicie przekonany, że umarłem dwadzieścia miesięcy temu! Nie zamierzam na tym poprzestać – zamierzam iść dalej!

Znając charakter człowieka, który przede mną siedział, wiedziałam, że tak właśnie zrobi.

– Mój czas jeszcze nie nadszedł! – spuentował opowieść, a w jego głosie rozbrzmiewał upór i tryumf.

– To niesamowita historia, Jim – powiedziałam. – Powinieneś iść z tym do ludzi i wszystko opowiedzieć. Pokazać im, że można wziąć udział we własnej uzdrawiającej podróży, że nie trzeba traktować pierwszych prognoz, jakie się usłyszy, jak wyroku i że wszyscy mamy wolny wybór własnej uzdrawiającej ścieżki, którą chcemy iść. Powinieneś iść porozmawiać z pacjentami, którzy cierpią na takiego raka, jak ty. Pokaż im ich szansę. Jesteś wspaniałym przykładem dla nasz wszystkich.

– Och, wiem. Już to robię – wzruszył ramionami, trochę zakłopotany.

– A więc, dlaczego tu jesteś? – spytałam. – Czuję, jakbyś był moim nauczycielem. Jesteś tak lśniącym przykładem tego, co jest możliwe.

Niespodziewanie jego towarzyskie, pełne swady zachowanie gdzieś się rozmyło, ustępując miejsca wrażliwości. Jego gło stał się niemal niesłyszalny, a twarz – dziecinna i otwarta. Nie mogłam się doczekać, kiedy wyjawi mi cel wizyty.

Dlaczego zachorował na nowotwór?

– Chcę wiedzieć, dlaczego… Chcę wiedzieć, dlaczego to tutaj jest – wyszeptał, uderzając się w pierś. – Wiem, że to wszystko ma mnie czegoś nauczyć. To nie dzieje się tylko po to, żebym pokazał lekarzom, że się mylą. Wiem, że to stało się nie bez powodu. Chcę po prostu wiedzieć, dlaczego – powiedział delikatnie, niemal płaczliwie. – Nie chcę, żeby choroba znowu się pojawiła, tylko dlatego, że nie nauczyłem się tego, czego miałem się nauczyć.

Czy ostatnie zdanie nie wyraża strachu? A co do pytania „dlaczego” tak mi się przypomina ewangeliczne „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?”. Ale to później…

Te słowa mną wstrząsnęły. Na myśl o sile i odwadze, a także niezwykłej pokorze tego człowieka, do oczu napłynęły mi łzy. On pokazywał mi, że jest gotów przyznać, iż nie zna odpowiedzi na wszystkie pytania i ma nadzieję, że mogłabym wskazać mu drogę ku odkryciu tego, czego guz miał go nauczyć. Poczułam się wzruszona tym, jak nieśmiało się obnażył.

Potem, w prostych słowach, odpowiedziałam:

– Cóż, to moja specjalność. Pomagam ludziom odkryć, czego właściwie choroby mają ich nauczyć. Moim pragnieniem jest abyśmy, kiedy naprawdę nauczymy się lekcji, nie musieli ich powtarzać. Sądzę, że powodem, dla którego tak wielu ludzi doświadcza złośliwych guzów, a po ich usunięciu – nawrotów choroby w innym miejscu, jest to, że nie nauczyli się lekcji i nie zrozumieli tego, co ich dusza chciała powiedzieć za pierwszym razem. Więc potem dusz mówi: Hej, nie posłuchałeś mojego pierwszego budzika! Może posłuchasz tym razem. I tak pojawia się kolejny guz.

Tyle teoria Brandon Bays. Za chwilę przekonamy się, jakie efekty przynosi praktykowanie takiej teorii. Wpierw chciałbym zwrócić uwagę, iż Jezus Chrystus miał inną teorię:

Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże. (J. 9, 2-3)

Czyli: „Do diabła z powodem tej choroby! Niech będzie w pełni zdrowia.”  Ale wracajmy do Jima.

Jim zgodził się. Powiedział:

– Och, jestem pewny, że mam się czegoś nauczyć. Tylko nie wiem, czego.

I tak powiedziałam mu bardzo skróconą wersję własnej historii, kończąc ją oświadczeniem, że chętnie pomogę mu odkryć stare wspomnienia zgromadzone wewnątrz guza, aby mógł nauczyć się tego, czego guz miał go nauczyć.

Spojrzał mi głęboko w oczy, jakby zaglądał do mojej duszy i cicho powiedział:

– Nadal nie wiem, co właściwie robisz, ale ufam ci i mogę spróbować wszystkiego.

I tak rozpoczęliśmy proces Fizycznej Podróży. Znów pomyślałam, jak bardzo wszyscy jesteśmy spragnieni tego, aby nauczyć się swoich lekcji i wyzwolić się. Cóż za duchowe pragnienie.

Duchowe pragnienie i duchowe doznania? Hm…

Tak silny, niezłomny człowiek okazał się być bardzo otwarty i bardzo szczery w swoim procesie. Jego otwartość była niemal dziecinna. Kiedy dotarł do wnętrza swojego płuca, zanim jeszcze zdążyłam go spytać, co jest wewnątrz guza, rozbłysło przed nim bardzo żywe wspomnienie.

Miał szesnaście lat, w Anglii trwała woja. Jego ojciec opuścił rodzinę i zostawił go jako jedynego opiekuna matki. Niemieckie bomby spadały na cały kraj. Jim był akurat w szkole, kiedy bo,ba spadła na jego dzielnicę. Szarpiąc się z nauczycielami, wyrwał się, wybiegł ze szkoły i popędził do domu odnaleźć matkę. Szukał i szukał… a jej nie było.

W końcu dobiegł zaułkami do głównej ulicy. Tam ją znalazł. Leżała wyciągnięta, młoda i piękna, jakby drzemała. Ubranie wyglądało idealnie, jakby było na niej wyprasowane.

Jim podbiegł do matki i potrząsając próbował ją obudzić, aż w końcu odciągnęła go policja.

– Ona nie żyje, synu.

Wtedy nadeszły łzy i wściekłość. Wściekłość, której nigdy nie mógł wyrazić – wściekłość na Boga. Jak mógłby kiedykolwiek wybaczyć Bogu, że zabrał jego matkę, zanim nadszedł jej czas? Była taka młoda, piękna, pełna życia. Jak Bóg mógł to zrobić? Jaki Bóg robić coś takiego?

Nadeszła kolejna fala wściekłości – wściekłości na wroga. Jak mógłby kiedykolwiek wybaczyć nazistom? Ona nie miała broni. Nie brała udziału w tej wojnie. Jak mogli zabić niewinną kobietę? Jak mógł odnaleźć litość dla tak złych ludzi? Cała ta niewyrażona, nierozwiązywalna wściekłość po prostu wylewała się z niego. Tak więc młody Jim, nie wiedząc, co zrobić z bólem, upchnął go zaraz pod sercem – w lewym płucu.

Zaproponowałam coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam. Poprosiłam Jima, aby rozpalił ognisko właśnie tam, wewnątrz swojego płuca i zaprosił wszystkich ludzie ze wspomnienia, także Boga, na pogawdkę przy ogniu.

Siedziałam cicho, gdy Jim wyrzucał z siebie pięćdziesiąt lat niewypowiedzianej wściekłości na Boga, w końcu opowiadając swoją część historii, zrzucając to z serca i wyrzucając ze swoich komórek.

Spytałam go, jak myśli, co Bóg mógłby odpowiedzieć. Zdawało się, jak gdyby wewnętrzna mądrość narosła głęboko w jego wnętrzu.

Ta mądrość wyjaśniła, że nikt nie może zostać zabrany, zanim nadejdzie jego czas. Bóg miał inne plany wobec jego mamy i Jim powinien wiedzieć, że ona spoczywa w pokoju i jest dokładnie tam, gdzie powinna być.

Czyli Bóg miał inne plany w stosunku do matki Jima, a inne plany w stosunku do chromego nad sadzawką itd.? Dla jednych w planie jest choroba i przedwczesna śmierć, dla innych zdrowie i owocne życie?

To tak jakby prąd elektryczny miał w planie dla jednych płynąć, a dla innych nie płynąć. A dla wszystkich, jeśli tylko uznają Prawo. Słońce nie wybiera, dla kogo świecić. Kto wyjdzie na Słońce, na tego świeci. Ale to takie tam dygresje…

Potem nadszedł czas, by wybaczył Bogu. Wyglądało to, jakby jego serce wylało z siebie głębokie przebaczenie, tak ogromne, że zabrało mi dech w piersiach. Jego pokora i miłość powaliły mnie na kolana.

Potem przemówił do nazistów Wyraził tak rozdzierającą serce wściekłość, że nie wiedziałam, czy moje własne serce to zniesie. I ponownie, kiedy spytał wewnętrzną mądrość „dlaczego”, wróg odpowiedział, że oni po prostu wykonywali rozkazy i że byli tak samo przerażeni jak on. Mieli broń przystawioną do głowy, a ich matki też umierały.

Współczucie wylało się z Jima, kiedy zapłakał w całkowitym zrozumieniu ich ciężkiej doli. Załamał mu się głos, kiedy z całego serca przebaczył wrogowi. Potem nawet poprosił o ich przebaczenie za to, że tak niesłusznie osądzał ich przez te wszystkie lata.

Wiedziałam, że wreszcie skończył. To był koniec. Pięćdziesiąt lat niewypowiedzianej wściekłości dobiegło końca. Wyglądał, jakby betonowa maska całkowicie się rozpadła, ujawniając prawdziwe ja. Jim zajaśniał blaskiem.

Kiedy proces dobiegł końca, siedziałam w ciszy z tym niezwykłym człowiekiem. Promieniowały z niego dziecięca niewinność i pokój. Cicho powiedziałam:

– Miałam rację. Przyszedłeś to jako mój nauczyciel.

Zarumienił się, a oczy błyszczały mu jak diamenty i wylewała się z niego cicha wewnętrzna słodycz. Niewiele więcej można było powiedzieć. Zanim wstał, aby wyjść, podziękowałam mu za spotkanie i powiedziałam:

Remisja i uzdrowienie z nowotworu płuca

– Wiem, że za dwa tygodnie masz kolejną tomografię. Chciałabym poprosić cię, abyś był otwarty na to, że mogą nic nie znaleźć.

– Nie, nie – powiedział, dosyć zaskoczony tym, że proszę go o coś takiego. – Tak się nie stanie. Widzisz, mój guz nie jest taki jak twój, to inny rodzaj. Nie udokumentowano ani jednego przypadku, w którym zniknął taki rodzaj guza. Z rakiem płuc możesz mieć tylko nadzieję, że nastąpi remisja – że guz się nie rozrośnie, i to już osiągnąłem. Nie przyszedłem do ciebie, aby wyleczyć raka. Przyszedłem do ciebie po prostu po to, aby dowiedzieć się, dlaczego rak się pojawił i aby nauczyć się tego, czego miał mnie on nauczyć.

Odpowiedziałam łagodnie:

– Cóż, dlaczego by nie otworzyć się na taką możliwość, może ty będziesz pierwszy? Nigdy nie wiadomo. Po prostu pozostań lśniącym przykładem, jakim już jesteś. Idź i nieś nowinę, że uzdrawianie na poziomie komórkowym jest możliwe. To był zaszczyt pracować z tobą.

Kiedy poszedł, pomyślałam, jakie to ogromne błogosławieństwo móc wykonywać taką pracę. Muszę być najszczęśliwszą osobą na świecie. Tak naprawdę to dla mnie nie do końca praca, to raczej przywilej.

Minęły trzy tygodnie i nie było żadnych wieści od Jima. Byłam trochę zawiedziona, że się ze mną nie kontaktował. Potem odebrałam telefon od jego siostrzenicy, Suzy. Cała ożywiona i rozentuzjazmowana powiedziała:

– Moja ciocia zastanawia się, co zrobiłaś wujkowi. Jim stał się łagodny jak baranek! Już się tak nie wścieka:

  • nie wrzeszczy na pomocników, kiedy rozsypią mąkę
  • i nie dostaje szału, kiedy bochenki nie wychodzą takie jak powinny.
  • Nie wkurza się na korki
  • i nie wścieka się, kiedy słucha wiadomości. Stał się o wiele milszy i przyjemniejszy w obcowaniu. Ciocia poprosiła mnie, aby ci podziękować. Czuje się, jakby wreszcie odzyskała mężczyznę, którego znała, kiedy wyszła za niego za mąż, czterdzieści pięć lat temu.

Skoro Jim już 45 lat temu był takim człowiekiem, jak teraz, po uwolnieniu pięćdziesięcioletniej wściekłości, to mamy rozumieć, że traumatyczne wydarzenie z młodości zaczęło wywierać negatywny wpływ na Jima dużo później?

Czy też może małżonka Jima nie przyjrzała się uważnie, bo Jim jest teraz człowiekiem takim, jakim nigdy jeszcze nie był?

Zaśmiałam się i powiedziałam, że bardzo miło mi słyszeć te wieści. Krótko opowiedziałam, jakim zaszczytem była praca z jej wujkiem. Czekałam, aż wspomni o tomografii. Było jasne, że rozmowa do końca, a ona nadal nie powiedziała o niej ani słowa. W końcu zebrała się w sobie, żeby zadać to pytanie.

– A co z tomografią Jima?

– Ach, tak. Nic nie znaleźli. Została tylko blizna cienka jak włos – opowiedziała.

– To niesamowite! Co mówią lekarze?

– Szpital zamienił się w cyrk. Wszyscy wariują, próbując to zrozumieć. Połowa zespołu medycznego jest pewna, że od początku musieli postawić złą diagnozę, a druga połowa próbuje przypisać to lekarstwu, które podali wujkowi dwa lata temu.

Wybaczmy im, bo nie wiedzą, co czynią 🙂

– Traktują go jak królika doświadczalnego, poddając go wszelkim możliwym badaniom. Jest pierwszym udokumentowanym przypadkiem, kiedy złośliwy guz płuca rzeczywiście zniknął.

– Jak Jim to znosi? – spytałam.

– Znasz go… Traktuje to wszystko z przymrużeniem oka i dużą dozą humoru.

Po tygodniu otrzymałam radosny i wzruszający list od Suzy, opisujący niezwykły postęp Jima. Przeczytawszy go, odpowiedziałam jej w duchu:

– Wiesz, wszyscy wyruszamy we własne duchowe i uzdrawiające podróże, każdy w inny sposób. Ten mężczyzna wybrał radioterapię i chemioterapię, na szczęście przyjął także lekcję, którą chciała mu przekazać dusza. Musiał uwolnić się od pięćdziesięciu lat wściekłości. Było czego się uczyć!

Wszyscy myślimy sobie: jestem zły na korki, wkurzają mnie wiadomości lub gdyby tylko ten  a ten zrobił to dobrze, nie musiałbym się na niego wściekać. Wydaje nam się, że powód naszej złości to coś z zewnątrz, gdy w rzeczywistości złość jest już zgromadzona w naszym wnętrzu. Te zewnętrzne okoliczności naciskają tylko przycisk i aktywują emocje, które cały czas tam były.

Przycisk złości nie jest jedynym, jaki posiadamy. Cała masa emocji leży zagrzebana w naszym organizmie, a zewnętrzne okoliczności są tylko dźwignią, która je uruchamia.

autor: Brandon Bays
fragment: Podróż The Journey

Uzdrowienie z nowotworu płuc

Na tym zakończę cytowanie tego rozdziału, ponieważ w ostatnim akapicie jest mowa o tym, iż przypadek Jima został opisany w brytyjskim piśmie medycznym, zaś zniknięcie guza przypisano lekarstwu, które Jim przyjął na dwa lata przed przejściem procesu Fizycznej Podróży.

A chciałem zakończyć jakimś optymistycznym akcentem. No i mamy wybaczać im, bo nie wiedzą, co czynią 🙂

Teoria Brandon Bays różni się od teorii Chrystusa. A jak z efektem? Chrystus uzdrawiał również duszę.

Czy w tym przypadku nastąpiło duchowe uzdrowienie? Jim pozbył się nowotworu (płaszczyzna fizyczna), wściekłości (płaszczyzna emocjonalna). I stał się „o wiele milszy i przyjemniejszy w obcowaniu”…

O samouzdrowieniu autorki przeczytasz tutaj.

Tagi: determinacja, wizualizacja, wola życia

Polub!

KtoPyta

O autorze

Kto pyta o miłość i seks, duchowość i związki, ten nie błądzi :)

Powiązane Wpisy

Trawała miłość

Wybierz kobietę, która wybiera ciebie

Jeśli mężczyzna pragnie kobiety, która go nie chce, nie ma szans powodzenia. Jego łaknienie ucz ...
Uzdrawianie wzroku

Czy można uzdrowić wzrok? Przykład samowyleczenia wady

Pewnego wieczoru podczas wykładu na temat Techniki Uwalniania i  poinformowaniu o  doświadczeni ...
Wytrwałość Paderewskiego

Paderewski. Jak wznieść się ku najskrytszym marzeniom

Podczas seminarium w Los Angeles organistka, pani Vera Radcliffe, opowiedziała mi wzruszającą h ...
Ella Wheeler Wilcox wiersz wola

Wiersz „Wola” Ella Wheeler Wilcox, tłumaczenie

Oto moje tłumaczenie stuletniego wiersza WOLA amerykańskiej poetki Elly Wheeler Wilcox. Poniewa ...

Komentarze

komentarze

Polub stronę!

KtoPyta.pl

Tematy główne

  • Miłość od Erosa do Agape (23)
  • Powodzenie (15)
  • Przykłady uzdrowień (66)
  • Wiedza praktyczna (49)
  • Z Ducha powstałeś (19)
    • Uduchowione piosenki (2)
  • Zzzz Nie przegap! (201)

Tagi

afirmacje cisza determinacja dziwne hipnoza intuicja jasnowidzenie kobiecość małżeństwo miłość modlitwa męskość NDE odczuwanie odpuszczanie odtwarzanie ciała odżywianie opanowanie bólu Para Cytaty Pełna Bliskość po śmierci samouzdrawianie seks spokój szczepienia uległość wiara widzenie wizualizacja wola życia zadośćuczynienie łaska świadomość

Najnowsze wpisy

  • Uczucia skupiają nas na sobie, a miłość… 22 czerwca 2018
  • Nie nazywaj związku szczęśliwym przed śmiercią, bo… 21 czerwca 2018
  • Co robić w kryzysie w związku? 20 czerwca 2018
  • Kochać człowieka błądzącego nie oznacza akceptować go, lecz… 19 czerwca 2018
  • Udane małżeństwo jest wynikiem… 18 czerwca 2018
  • Jeśli ktoś zadał Ci ból, to znaczy… 17 czerwca 2018
  • Córki głodne swego ojca będą krążyć… 17 czerwca 2018

Archiwum

  • Czerwiec 2018 (27)
  • Maj 2018 (48)
  • Kwiecień 2018 (28)
  • Marzec 2018 (10)
  • Luty 2018 (7)
  • Październik 2017 (4)
  • Wrzesień 2017 (21)
  • Sierpień 2017 (28)
  • Lipiec 2017 (29)
  • Czerwiec 2017 (18)
  • Maj 2017 (1)
  • Czerwiec 2016 (2)
  • Luty 2016 (3)
  • Styczeń 2016 (2)
  • Sierpień 2015 (19)
  • Lipiec 2015 (30)
  • Czerwiec 2015 (33)
  • Maj 2015 (35)
  • Kwiecień 2015 (15)
  • Sierpień 2014 (10)
Copyright © 2015-2017 Wydawnictwo ARIYA
  • Spis treści
  • O stronie
  • książka Rak Nie Jest Chorobą